fbpx

Naproprotechnologia

na co dzień

NaProTechnologia pod okiem Matki

Ks. dr Włodzimierz Płatek jest sercaninem. Absolwentem PAT w Krakowie. Ukończył studia z teologii moralnej na KUL. Teolog, moralista, bioetyk, wykładowca w Wyższym Seminarium Misyjnym Księży Sercanów w Stadnikach. Pracował jako wikariusz oraz kilka lat pełnił funkcję zastępcy dyrektora Domu Fundacji Jana Pawła II w Lublinie, należącego do watykańskiej Fundacji Jana Pawła II. Aktualnie dyrektor Domus Mater w Krakowie i duszpasterz RodzinaTak.pl, gdzie prowadzi: Wspólnotę Małżeństw, katechezy dla narzeczonych, rozmowy z narzeczonymi, małżonkami i rodzicami, rekolekcje Duchowej Adopcji oraz dla małżeństw a także jest spowiednikiem i ojcem duchowym narzeczonych i małżonków.

 

Dorota Mazur: Ból związany ze świadomością niemożności bycia matką/ojcem jest duży, ale znalezienie przyczyny – która zmniejszy ból, choć nie znieczuli go zupełnie – to konkretna pomoc w uzyskaniu wewnętrznego spokoju ducha, że zrobiło się wszystko, co było w ludzkiej mocy. Na tym etapie obecność kapłana jest
znacząca. Co – prócz duchowego/kapłańskiego towarzyszenia i słów wsparcia – może uczynić kapłan dla cierpiących małżonków?

Ks. dr Włodzimierz Płatek SCJ: Myślę, że najważniejsze jest dać małżonkom poczucie obecności – jestem z wami. To pierwsza i najważniejsza kwestia w przeżywanym braku – konkretnie braku dziecka. Zwłaszcza dziecka wyczekiwanego – tym bardziej, gdy jest to poprzedzone tak zwanymi nawykowymi poronieniami, czyli utratą dziecka na wczesnym etapie jego prenatalnego życia. Ów ból dotyka oboje małżonków. Z wiadomego powodu kobieta naznaczona jest większym cierpieniem, ponieważ cała ona, jej organizm, ciało, psychika był nakierowany w stronę dziecka. Nagle ten proces jest przerwany, albo kolejną nieudaną próbą poczęcia, albo przedwczesną śmiercią. Muszę przyznać, że to bardzo trudne do wytłumaczenia i do zaakceptowania. Dobrze jest by w takich przeżyciach podpowiadać dobre rozwiązania, nad którymi para winna się zastanowić i sama podjąć decyzję – co dalej. Ważną sprawą są kontakty z najlepszymi specjalistami w różnych dziedzinach zdrowia i życia.

 

DM: Wspomniane przez Księdza powyżej sytuacje różnią się natężeniem bólu – głębokością przeżyć?

WP: Lżejszą traumą, jeśli można dokonać jakiejś gradacji bólu, rozczarowania, żalu jest spodziewanie się poczęcia, a nieuzyskanie oczekiwanego rezultatu. To poczucie
czekania, niepewności jest cierpieniem często trudnym do zrozumienia przez cały świat zewnętrzy, nawet przez najbliższych. Padają wtedy różne propozycje rozwiązań, w tym także podpowiedzi dotyczące in vitro.  Z doświadczenia wiem, że ten stan rzeczy jest dla pary dodatkowym cierpieniem, gdyż często nie takiego wsparcia oczekują. O wiele bardziej trudniejszą sytuacją jest świadomość bycia już rodzicem – dziecko jest na etapie prenatalnym – w łonie matki i nagle przestaje istnieć. Następstwa wywołane tym stanem rzeczy są rzeczywistą traumą po śmierci, będącej utratą dziecka jeszcze nienarodzonego. To co jako ksiądz mogę zrobić, to dać małżonkom poczucie, że jestem z nimi, zapewnić ich o mojej bliskości, bliskości Boga i o modlitwie w ich intencji. Ażeby przejść tą drogę właściwie małżonkowie winni
przeżyć czas żałoby. Na ile są w stanie, dobrze jest włączyć w to przeżycie bliskich i przyjaciół. 

 

DM: O to chciałam zapytać, jak z zaangażowaniem otoczenia w swoje doświadczenie z jednej strony, a nie obarczaniem własnymi problemami z drugiej strony? To dość duża różnica, prawda?

WP: Wprowadzenie rodziny i przyjaciół – ludzi obok nas – to cenne doświadczenie, pozwalające nie być osamotnionym w cierpieniu. Warto, by bliscy mieli świadomość, że my staramy się o dziecko, że jesteśmy dotknięci bólem i o tym bólu mówimy – nie obciążając nikogo. Nie może być bowiem takiej sytuacji, choć często się tak zdarza, że u kobiet po stracie dziecka rodzi się poczucie żalu, zazdrości, a nawet agresji, która może się przerodzić w nienawiść wobec matek/kobiet, które są już w ciąży czy wobec matek spacerujących z dziećmi. Wiadomo, że w sposób naturalny dla takich osób pierwszymi tematami podczas spotkań są te dotyczące dzieci – tego jak dzieci śpią i co jedzą, gdzie kupują ubrania, jakie piaskownice są w okolicy itp. Tematyka zawęża się do kwestii dzieci, choć pojawiają się inne – funkcjonowanie po porodzie, otyłość po ciąży itp. Dla osób w traumie po utracie dziecka (jeszcze mocniej, jeśli to jest utrata kolejna) czy niemożności poczęcia, są to rzeczywistości bardzo trudne. Należy zachować tu zdrowy rozsądek, bo niemożliwym jest wyeliminować wątek dzieci czy udawać, że nie będziemy o tym rozmawiać, bo ktoś z tego powodu będzie cierpieć. Tu pojawia się wielkie zadanie dla osób towarzyszących – kapłana przede wszystkim, ale i przyjaciół, rodziny – by dojrzale wprowadzić w ból, współtowarzyszyć, ale bez elimanacji radości i tematów „tu i teraz” rodzin z dziećmi. Wszystko wymaga wywarzenia –  radości posiadających potomstwo z bólem obecnych, którzy nie mają dzieci mimo starań. Jest to stykanie się dwóch światów, gdzie kapłan powinien wczuć się w rolę obu stron – bo trzeba przyjąć, że czasami już tak jest, że ktoś posiada coś, czego my nie możemy mieć, ale –  czując ból – nie można nikomu zabraniać radości. Warto w bólu i cierpieniu dostrzec jakiś zamysł Pana Boga. I nie ma na to złotej recepty czy gotowej odpowiedzi. Czasami potrzebne jest małżeństwu cierpienie dla jakiegoś oczyszczenia, dla przewartościowania wielu spraw. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak Pan Bóg przygotowywał małżeństwo na przyjęcie nowego życia drogą cierpienia.

 

DM: Zatem można powiedzieć, że zadaniem duszpasterza jest po pierwsze towarzyszenie, bycie obok i danie poczucia obecności. Drugim etapem jest pomoc w uświadamianiu parze, bliskim czym jest ból niebycia rodzicem i jak sobie z nim poradzić, a trzecim jest towarzyszenie w konkretnych działaniach np. w diagnostyce?

WP: Tak, można tak powiedzieć, że towarzyszenie w diagnostyce wydaje się być równie ważne. Każdy z tych etapów jest trudny, bo na każdym z nich może pojawić się
zniechęcenie. Zdrowie ginekologiczne i doprowadzenie do poczęcia – zwłaszcza, gdy coś jest nie tak w organizmie kobiety czy mężczyzny – to bardzo długie procesy, których nie da się zrobić w jednej chwili. To są często następstwa pewnych stanów – czy to stanów zapalnych w drogach rodnych czy następstwa po chorobach wieku dziecięcego. Każdy przypadek jest inny, ale mianownikiem wspólnym staje się fakt, że te procesy następują bardzo powoli – regeneracja, wyciszenie organizmu czy cofanie się stanów patoligicznych. Trzeba się nieraz poddać zabiegowi chirurgicznemu – a wówczas pojawia się kwestia przygotowania i rekonwalescencji. Na każdym z tych etapów i w każdej z tych sytuacji może pojawić się zmęczenie i ta osoba obok ma przypominać o cierpliwości i wytrwałości. To jest ciche ale bardzo zasadnicze towarzyszenie. Ważne jest również duchowe wzmacnianie, że życie jest darem a nie prawem, dlatego – módlcie się, proście Boga. Dziś ludziom wmówiono, że mają prawo posiadać dziecko, więc są gotowi zrobić wiele, podjąć decyzje brzemienne w skutkach, niemoralne i nieetyczne – byleby był efekt końcowy. Towarzyszenie zaufanej osoby zapewnia zachowanie zdrowego rozsądku, harmonii pomiędzy ciałem a duchem; między rozumem a duchem – żeby człowiek nie poszedł na skróty i nie zgodził się na proste rozwiązania, ponieważ one – nawet jeżeli dają zrodzenie – nie zapewnią spokoju sumienia.

 

DM: Te wspomniane następstwa psychiczne, moralne mogą być dalekosiężne …

WP: Tak, choćby ludzkie zarodki – jeżeli dokonujemy selekcji, cześć z nich implantujemy, część zamrażamy lub niszczymy, wywołują – jak podają aktualnie psycholodzy czy psychiatrzy – następstwa podobne do syndromu poaborcyjnego. Nieudane próby zapłodnienia i utrzymania ciąży z praktyki in vitro zaburzają funkcjonowanie całego organizmu kobiety. Człowiek jest całością. Jeśli strona somatyczna jest rozchwiana, to wówczas także pozostałe sfery jak emocjonalna czy wolitywna stają się zaburzone. Ma to wielki wpływ na późniejsze relacje wewnątrz małżeństwa ale i inne odniesienia międzyludzkie. Nie można stawiać pragnienia posiadania dziecka ponad wszystko inne. Tym bardziej, że dziś jest tak wiele dzieci porzuconych w domach dziecka czy zostawianych w oknach życia… Dla wielu par droga adopcji może stać się rozwiązaniem. Znam wiele małżeństw, gdzie nastąpiła adopcja dwójki, trójki dzieci. Otworzyli się na już zrodzone życie i są szczęśliwi. Kilka z nich w stosunkowo krótkim czasie doczekali się zrodzenia własnego dziecka lub dzieci. To jest tajemnica życia, którego dawcą jest niezmiennie tylko Bóg. 

 

DM: Dlaczego Kościół sprzeciwia się sztucznemu zapłodnieniu, które przecież daje jakiejś części par radość narodzin, a proponuje działania w ramach NaProTechnologii?

WP: Kościół wyraża zgodę na narzędzia wspomagające poczęcie i winno to mieć miejsce z zachowaniem trzech okoliczności: po pierwsze – zachowana jest godność małżonków, po drugie – nie naruszana jest intymność małżeńska i po trzecie – nie naruszona jest świętość małżeństwa. Wszystko to ma dokonać się w akcie małżeńskim, czyli w intymnym spotkaniu obojga, w który nikt nie wkracza. Te wszystkie trzy kwestie przekładają się na pozytywną bądź negatywną ocenę moralną, dotyczącą godziwości lub niegodziwości działań człowieka – pary. W przypadku działań dotyczących metody zwanej w skrócie in vitro, niestety naruszone są te konstytutywne elementy aktu małżeńskiego. Jest to metoda nie do zaakceptowania. In vitro narusza jedność, intymność i świętość małżeństwa. Coś co dokonuje się w sposób naturalny, przeniesione jest do gabinetu czy laboratorium. Często pozyskiwanie gamet męskich dokonuje się drogą masturbacji, a nienaturalne namnażanie jajeczek w tzw. hiper owulacji dokonuje się w sposób narażający kobietę na długofalowe negatywne następstwa zdrowia fizycznego i psychicznego. Ma to na celu doprowadzić do dojrzewania większej ilości jajeczek po to, by tę procedurę wzmocnić pod względem jakości i skuteczności. Najdramatyczniejszym etapem całej procedury jest selekcja zapłodnionych i zaimplantowanych zarodków w organizmie kobiety. To przecież nic innego jak aborcja. Dlaczego Naprotechnologia, ponieważ jest prawdziwym szukaniem przyczyny braku płodności, następnie leczeniem doprowadzającym do przywrócenia zdrowia prokreacyjnego pary. Na temat szczegółowych działań medycznych w kolejny wywiadzie wypowie się dr n. med. Tomasz Kandzia – ginekolog, naprotechnolog, prywatnie szczęśliwy mąż i ojciec. 

WERSJA ANGIELSKA – PDF

 

NaProTechnologia pod okiem Matki. Cz. II.

Duszpasterstwo RodzinaTAK i poradnia NaProTechnologii u Sercanów

W Krakowie przy ul. Saskiej znajduje się nie tylko sercański klasztor i hotel, ale również siedziba specjalistycznych duszpasterstw, gdzie m.in. promuje się bardzo ważną dziedzinę medycyny wspierającą zdrowie ginekologiczne, prokreacyjne – naprotechnologię. W RodzinaTak.pl mają miejsce spotkania, warsztaty, szkolenia wprowadzające w tematykę płodności. Pomocą służą instruktorzy, lekarze oraz kapłanami. Zapraszamy na kolejną rozmowę, tym razem z dr. n.med. Tomaszem Kandzią.
Dr n. med. Tomasz Kandzia jest ginekologiem-położnikiem i naprotechnologiem. W roku 2019 uzyskał tytuł doktora nauk medycznych Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Ukończył kurs NaPro TECHNOLOGYTM w Omaha w Stanach Zjednoczonych pod okiem prof. Thomasa Hillgersa. Członek Polskiego Towarzystwa Ginekologów i Położników, Polskiego Towarzystwa Zdrowia Prokreacyjnego i Leczenia Niepłodności, Sekcji Ginekologów Katolickich Stowarzyszenia Lekarzy Polskich. Właściciel Centrum Familia. Częsty Gość i prelegent poradni specjalistycznej w sercańskim Domus Mater.

Dorota Mazur: Panie Doktorze, jak to się stało, że został Pan naprotechnologiem? Czy od początku studiów szedł Pan taką ścieżką?
Dr Tomasz Kandzia: Rozpoczynając studia medyczne chciałem zostać hematologiem, jednak już na początkowym etapie Pan Bóg pokazał mi, żeby iść w kierunku naprotechnologii, dla której zdecydowałem się wybrać specjalizację ginekologiczną. Zostałem ginekologiem dla naprotechnologii (nie na odwrót), bo to była taka Boża inspiracja – uświadomiłem sobie, że potrzebni są tacy lekarze, którzy pod względem etycznym służą naturalnej prokreacji i nie uciekają się do metod wspomaganego rozrodu.

DM: Statystyki wskazują, że problem niepłodności dotyka jedną na pięć par – czyli nawet 20% społeczeństwa. Czy niepłodność jest pod względem medycznym określana jako choroba i czym różni się od bezpłodności?
TK: Bezpłodność to stan, w którym poczęcie nie jest możliwe do uzyskania drogami naturalnymi.. Natomiast niepłodność to choroba polegająca na niemożności poczęcia dziecka mimo rok aktywnego starania się pary.

DM: Naprotechnologia jako system naturalnych działań medycznych, które mają na celu przywrócenie naturalnej płodności kobiety, zapewnia poszanowanie intymności małżonków i języka ciała. Jak wygląda leczenie?
TK: Naprotechnologia to pewien system działań i diagnostyki, które umożliwiają odnalezienie przyczyny, z powodu której para nie może mieć dziecka. Naprotechnologia bazuje na modelu Creightona, czyli  m.in. na diagnostyce i obserwacji wydzieliny pochwowej, zmieniającej się pod wpływem  hormonów w cyklu kobiety. Dzięki temu modelowi pacjentka poznaje funkcjonowanie swojego organizmu pod względem hormonalnym. Panie, które nauczyły się tego sposobu postępowania, potrafią z dużą dokładnością określić, kiedy mają dni płodne czy niepłodne. Dzięki monitorowaniu zmiany hormonów w cyklu, np. estrogenów, progesteronu czy hormonów przysadki  i badając konkretne ich poziomy w danej fazie i dniu cyklu, można jasno określić, czego organizmowi brakuje lub z czym jest problem, np. z przedwczesną luteinizacją komórek jajowych czy zaburzeniami hormonów, np. nadmiernym wydzielaniem prolaktyny. Umożliwia to też wdrożenie konkretnego leczenia farmakologicznego lub zabiegowego.

DM: NaProTechnologia łączy w sobie w wielu przypadkach wiedzę z zakresu wielu dziedzin medycyny – chorób wewnętrznych, diabetologii, immunologii, chirurgii, andrologii czy dietetyki. Czy to jest wskazane?
TK: Niepłodność jest bardzo złożoną chorobą, wymagającą szerokiej wiedzy oraz współpracy specjalistów z różnych dziedzin medycyny. Tylko holistyczne podejście do pary umożliwia odkrycie przyczyny niepłodności i jej właściwe leczenie, a tym samym uzyskanie zadowalającej skuteczności leczenia. Samo w sobie leczenie często też nie jest proste, wymaga zaangażowania pary i jej akceptacji dla stosowanych zabiegów, leków i działań mających przywrócić pełnię płodności.

DM: Jak stosowanie antykoncepcji ma się do możliwości pozostania później niepłodnym – czy jest coś takiego, jak lecznice stosowanie antykoncepcji?
TK: Antykoncepcja tak, jak każdy lek, ma swoje działania niepożądane. Jeśli chodzi o długotrwałe stosowanie leków antykoncepcyjnych nie można posunąć się do stwierdzenia, że wpływają one na zaistnienie niepłodności sensu stricte – nie ma takowych badań, które by to ukazywały. Na pewno jednak mogą w długotrwałym ich stosowaniu pojawiać się konsekwencje – np. osłabienie śluzu szyjkowego, co może być nieodwracalne. Innymi konsekwencjami stosowania leków antykoncepcyjnych jest możliwość wystąpienia udaru, zakrzepu czy zatoru, dlatego zawsze należy wyrazić zgodę na takie leczenie.
Stosuje się w medycynie leczniczo dwuskładnikowe tabletki hormonalne, ale zawsze stosując je należy sobie zadać pytanie o cel: po co je stosuje, czy jest jakaś inna możliwość/technika leczenia i czy wszystkie inne metody zostały wyczerpane. Dla przykładu nieregularne cykle związane z zespołem policystycznych jajników można skutecznie leczyć naturalnym progesteronem nie uciekając się do dwuskładnikowych tabletek hormonalnych.

DM: Wszystko to zapewne wymaga zatem cierpliwości do obserwacji i czasu….
TK: Naprotechnologia stosowana jest od 1985 roku i cały czas jest ona udoskonalana – w oparciu o doświadczenie. Warto mieć też na uwadze, że zrozumienie naturalnych procesów jest wieloetapowe, przez co wymaga nakładu czasu. Mamy do dyspozycji opublikowane przez prof. T. Hilgers, twórcę metody NPR, badania opisujące skuteczności działań – z par, które w jednym okresie zaczęły diagnozę, po roku ok. 40% leczenie zakończyło się ciążą, natomiast po trzech latach ponad 70% par miało potomstwo.

DM: Dziękuję za rozmowę.
TK; Dziękuję. 

WERSJA ANGIELSKA – PDF

NaProTechnologia pod okiem Matki – cz. III.

Duszpasterstwo RodzinaTAK i poradnia NaProTechnologii w Domus Mater.

W duszpasterstwie RodzinaTak.pl działa mgr Iwona Koprowska, która jest doradcą laktacyjnym, intruktorem Modelu Creightona i nauczycielem metody wg prof. J. Roetzera. Postanowiliśmy porozmawiać z Panią Instruktor.

 Dorota Mazur: Pani Iwono, proszę opowiedzieć czym jest Metoda Creightona i na czym polega?
Iwona Koprowska: Creighton Model FertilityCare System jest metodą rozpoznawania płodności, którą można stosować zarówno w planowaniu rodziny, jak i w profilaktyce, diagnostyce i leczeniu ginekologicznym oraz prokreacyjnym. Z jej pomocą rozpoznaje się fazy płodności i niepłodności oraz monitoruje cykle miesiączkowe kobiety. Jest to metoda, gdzie naukowo określono zależność między biomarkerami płodności (śluzem szyjkowym) a możliwością zajścia w ciążę oraz biomrkerami zdrowia ginekologicznego a różnymi nieprawidłowościami cyklu. Chodzi tu o takie objawy, jak np.: nietypowe krwawienia, brunatne plamienia na koniec miesiączki, plamienia na koniec cyklu, skrócona faza popikowa, niski indeks śluzowy, nadprodukcja wydzieliny pochwowej itp. Ich zapis może dostarczyć lekarzowi wstępnych informacji pomocnych w diagnostyce, leczeniu lub informować go o postępach leczenia. Poziom wnikliwości obserwacji pozwala tu np. na dostosowanie terminu wykonania badań diagnostycznych do odpowiedniego momentu w cyklu. Badanie poziomu progesteronu w 20. lub 21. dniu cyklu może wskazywać jego prawidłowy poziom, natomiast wykonanie go w określonym dniu po okresie około owulacyjnym może pomóc wykazać jednak jego nieprawidłowo niski poziom.
Warto pamiętać, że – mimo postępu medycyny – będą sytuacje, że Modelem Creightona skróci się lub ułatwi okres diagnostyki lub leczenia problemów z płodnością. Natomiast w przypadku zaburzeń ginekologicznych kobieta ma szansę zwrócić uwagę lekarza na etapie, kiedy zaburzenia są we wczesnej fazie rozwoju.

DM: Współcześnie – w świecie nastawionym bardziej na sztuczny rozród i wszechobecny brak motywacji, by dochodzić do sedna problemu poprzez znalezienie przyczyny źle funkcjonujących mechanizmów naturalnej płodności – łatwo rozstroić kobiecy organizm, a „dostrojenie” wówczas jest trudniejsze, prawda?

IK: Przy jakimkolwiek nieodpowiednim leczeniu jakiejkolwiek choroby istnieje takie ryzyko. Organizm mogą rozregulować również różne czynniki: styl życia, nieprawidłowa dieta, używki, nieradzenie sobie ze stresem i inne trudne doświadczenia. W tym wypadku ważna jest edukacja nas wszystkich. Chodzi o naukę m. in. Modelu Creightona, który pozwoli kobiecie/małżeństwu: poznać fizjologię cyklu, przebieg cykli prawidłowych, rozpoznawać nieprawidłowości czy odróżnić leczenie przyczynowe od objawowego. Może mieć to ogromny wpływ na decyzje kobiety i małżeństw o sposobie leczenia.

DM: W czym tkwi problem, że małżeństwa, które w jakiś sposób poznały naprotechnologię (mają świadomość takiej metody), są sceptyczne? Brak im cierpliwości – bo dużo czasu muszą włożyć w obserwację? Czy też objawia się taki materializm współczesności – by od razu „mieć”?

IK: Trudno mi obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie w pełni, ponieważ pary, które nie decydują się na ten sposób leczenia po prostu do mnie nie trafiają. Spośród tych sceptycznych, którym często po prostu już brakuje nadziei na „happy and”, trafiają takie, które mają problem np. z podjęciem decyzji („może naprotechnologia, może in vitro, a może trzeba dać sobie już spokój”), często występuje u nich przez to słabsza motywacja do regularnych, tak wnikliwych obserwacji. Zdarza się zaburzona, niejasna hierarchia wartości i mam wrażenie wszechogarniająca presja czasu (nawet u młodych ludzi), która wymaga dużej konsekwencji, aby skutecznie się przed nią obronić. Słyszałam argumenty: „nie chcemy robić sobie nadziei”, „nie chcemy rozkręcić w sobie spirali kolejnych nieskutecznych >cudownych sposobów<”. Pary często mówią, że nie wiedzą, czy już powinny się zatrzymać? Czy jeszcze za mało zrobiły? Gdzie jest granica? Kiedy powiedzieć: „Stop. Już dziękujemy”. Pamiętam parę, która nie zdecydowała się na naukę, bo na spotkaniu wprowadzającym zrozumiała, że mają tu podejmować jakieś decyzje, dzielić odpowiedzialność, „To za co my tu więc mielibyśmy płacić?”.
Zdarza mi się, że przychodzą same kobiety, bo albo mąż nie chciał angażować się w naukę, nie widział dla siebie miejsca albo wręcz kobieta przychodziła wbrew zakazowi męża, w tajemnicy przed nim. Wówczas jest to sytuacja szczególnie trudna dla kobiety. Trudna sama w sobie, a dodatkowo takie kobiety czują się samotne, opuszczone, z poczuciem, że sprzeciwiają się mężowi. Nie można jednak zapominać, że problem z płodnością to także trudna sytuacja dla mężczyzn, a niektórzy z nich – nie mogąc sobie sami poradzić z tym problemem – nie są w stanie wesprzeć kobiety. Pamiętajmy, że łatwiej jest osądzać, niż dźwigać jakikolwiek ciężar razem. Może i wygląda on na małą walizkę, ale mogą być tam kamienie, albo my jesteśmy po kontuzji ręki i po prostu gorzej nam go nosić niż innym.

DM: Dziękuję za rozmowę.
IK: Dziękuję.

WERSJA ANGIELSKA – PDF

NAPRO_BANER

ZACIEKAWIONYCH ZDROWIEM I PROKREACJĄ

ZAPRASZAMY NA CYKLICZNE SPOTKANIA

  • 19.01.2022 Czym są metody rozpoznawania płodności?
  • 16.02.2022 Komu służą metody rozpoznawania płodności?
  • 16.03.2022 Cykl kobiety w płodności małżeństwa.
  • 20.04.2022 Biomarkery płodności i zdrowia ginekologicznego.
  • 18.05.2022 Czynnik męski w płodności małżeństwa.
  • 15.06.2022 Czynniki wpływające na płodność.
  • 21.09.2022 Zdrowie fizyczne małżonków w perspektywie poczęcia.
  • 19.10.2022 Relacja małżonków w kontekście decyzji o poczęciu.
  • 16.11.2022 Dieta a płodność.
  • 21.12.2022 Ból niebycia rodzicem.
  • 18.01.2023 Rozpoznawanie płodności w okresie karmienia piersią.
  • 15.02.2023 Płodność kobiety w okresie promenopauzy.

PLAN :

17.30 Nowenna do MB Błogosławionego Macierzyństwa (ul. Saska 2)


18.00 Msza w Sanktuarium Matki Błogosławionego Macierzyństwa (ul. Saska 2)


18.45 Spotkanie w Sali Domus Mater (ul. Saska 2C)

WSTĘP WOLNY

Nauczyciele:
mgr Iwona Koprowska  FCP
mgr Anna Bąk FCPI

Duszpasterze:
ks. dr Włodzimierz Płatek SCJ
ks. mgr lic. Paweł Leszko SCJ

Program diagnostyki i leczenia składa się z trzech etapów:

PRZYGOTOWANIE

Pary do pierwszej wizyty u lekarza naprotechnologa – rozpoczęcie Okres ten trwa około trzech miesięcy. Przygotowanie prowadzi przeszkolony instruktor Modelu Creightona (FertilityCare Practitioner), który zapoznaje parę z narzędziem diagnostycznym, jakim jest właśnie Model Creightona. Na podstawie prowadzonych kart obserwacji cyklu kobiety można zauważyć pewne nieprawidłowości wskazujące np. na zaburzenia hormonalne lub stany zapalne, które mogą prowadzić do obniżonej płodności lub zwiększonego ryzyka poronienia samoistnego.

DIAGNOSTYKA

Następnie małżeństwo trafia do wykwalifikowanego lekarza, który przez około trzy miesiące prowadzi diagnostykę laboratoryjną, obrazową lub laparoskopową. Karta obserwacji Modelu Creightona dostarcza informacji, których uzyskanie w inny sposób jest trudne lub nawet niemożliwe. Badania dodatkowe, takie jak ultrasonografia i badania hormonalne, nie są zlecane rutynowo, ale zgodnie z fizjologią danej kobiety, by nie przyczyniać się do wysnuwania fałszywych wniosków. Prowadzenie obserwacji w sposób ciągły umożliwia również monitorowanie leczenia.

LECZENIE

Etap leczenia przyczynowego, trwający do około roku, obejmuje dostępne leczenia: hormonalne, chirurgiczno-laparoskopowe lub klasyczną laparotomię. Wykorzystuje się w nich nowoczesne techniki laserowe, waporyzację laserową ognisk endometriozy, chirurgię rekonstrukcyjną jajowodów czy też specyficzne postępowanie przeciwzrostowe. Celem leczenia jest przywrócenie zdrowia prokreacyjnego pary i uzyskanie poczęcia. Jeśli nie dochodzi do niego w przeciągu maksymalnie dwóch lat, parze doradzana jest adopcja.

Kiedy małżonkowie decydują się na przystąpienie do programu, mają możliwość zakupienia u instruktora potrzebnych materiałów i rozpoczynają szkolenie, które przygotowuje ich do wizyt lekarskich, uczy „języka” naprotechnologii oraz kontroluje standard prowadzenia obserwacji i zapisów w karcie.

Przewiń na górę